Zaznacz stronę

Szybki kurs małej asertywności- Czyli jak z frajera stałem się Kantem

Od kilku lat rozmyślałem nad życiem Kanta, aż w pewnym momencie niczym grom z jasnego nieba gruchnęła szokująca informacja. Człowiek ten, na co dzień lubiany przez innych przedstawicieli tego samego gatunku, nie zasługiwał na szacunek. Przez to właśnie Kant a nie ktoś inny wpadał w szaleńczy wir szczeniackich bijatyk.

Zapewne każdy z was w swojej edukacyjnej karierze natrafił na charyzmatycznego gościa, którego się lubi lecz nie zawsze szanuje. O poranku z uśmiechem przybijasz mu piątkę,  a chwilę potem wyśmiewasz, sam do końca nie wiedząc dlaczego to robisz. I choć większość słownych docinek kończy się walką na pięści, to i tak chłopiec ten nawet wygranymi walkami nic nie zmienia.

Przegrany…

To w Kanta ciskano papierowymi nabojami wystrzelanymi za pomocą wymyślnych pistolecików składanych ze spinaczy i choć większość z tych zaczepek mogłem powstrzymać w zarodku, nigdy tego nie robiłem. Przez co zamiast odrabiać lekcje w domowym zaciszu, ciskałem pięściami w twarze kolegów. Z różnym skutkiem. Na Kantowe szczęście, podczas jednej z młodzieńczych bijatyk zaprzyjaźniłem się z Mańkiem, całkowitym przeciwieństwem Kanta. Dzieciak, który nigdy nie musiał używać pięści do określenia swojego miejsca w hierarchii. I choć z większością rówieśników przegrałby z kretesem, to z jakichś  magicznych powodów nigdy nie musiał toczyć bojów. Urodzony przywódca cieszący się poszanowaniem osób, których nigdy nie widział na oczy.

Pamiętam jak z Mańkiem urwaliśmy się z lekcji, by raczyć nasze podniebienia niskobudżetowymi trunkami w niezwykle urokliwym jak na tamte czasy miejscu- Starym lesie znajdującym się tuż przy torach kolejowych.  Niczym najlepsi aktorzy odgrywający drugoplanowe role w polskich komediach, prowadziliśmy burzliwą dyskusję na tematy mało interesujące dla otaczającego nas społeczeństwa. Nie wiedzieć dlaczego przestaliśmy wymieniać uprzejmości zmieniając  tematykę rozmowy na bardziej drażliwą, w której to nasze krótkie lecz zwariowane życie wiodło prym.

Jak to często bywa podczas spożywania alkoholu próg cierpliwości człowieka maleje proporcjonalnie do ilości wypitego alkoholu i kiedy ten osiągał poziom krytyczny dla oczodołów Mańka wydarzyło się coś niezwykłego. Kancie jesteś największym kretynem jakiego znam. Dajesz się poniżać, obrzucać błotem, by po chwili dowieść swojej wyższości miażdżąc komuś nos. –Powiedział Maniek, by po chwili odpłynąć na kilka kolejnych godzin.

Asertywnym nikt się nie rodzi…

I od tego chciałbym zacząć ten niecodzienny poradnik. Jeżeli Kant miałby stać się przykładem godnym naśladowania, to właśnie umiejętność budowania asertywnej postaci powinna być czynnikiem wpływającym na podjęcie takiej a nie innej decyzji. Jeżeli z jakichś powodów uważasz postawę asertywną za dar jakim obdarza nas właściciel Matriksa, a nie traktujesz jej jako umiejętności, którą możemy nabyć podczas gry zwanej życiem, powinieneś zapoznać się z Kantową historią zwaną potocznie fake story.

Tytułowy bohater opowieści zwanej historia-kanta.pl to życiowy nieudacznik, który w przeciągu jednego roku postanowił zmienić własne życie. W zasadzie to wywrócił świat do góry nogami niczym Kopernik. Skoro Kantowi udało się tego dokonać jestem pewien, że Ty także możesz…

Asertywność

Upłynął szmat czasu od momentu w którym Maniek wypowiedział wspomniane wcześniej słowa. Gdybym wcześniej zrozumiał, co miał na myśli… Tak,  zdecydowanie byłem ignorantem ślepo wpatrzonym na czubek własnego,  pryszczatego nosa. Jak mogłem nie reagować na małe zaczepki, które zawsze przybierały na sile przyczyniając się do ucisku wrażliwej psychiki, która wybuchała niczym  islandzki wulkan paraliżujący ruch lotnicz nad Europą? Wszystko traktowałem jako żarty i niewinne zabawy w imię dystansu do własnej osoby.

Z tym najgorszym dla człowieka nastawieniem dumnie wkroczyłem w dorosłość. W przeciągu kilku miesięcy wszyscy współpracownicy Kanta z dziecinną łatwością wspięli się na Kantową potylicę, by uwidocznić wszelkie słabości. Pamiętam jak powtarzałem sobie „szkoda, że nie jesteśmy w szkole,  dostalibyście po gębie”… Pomijając mało przyjemne opowieści, przejdźmy do miejsca na linii czasu, w którym to Kant ustalił proste zasady. Co prawda, w początkowym okresie naraziłem się na przejściowe nieprzyjemności wynikające z niewiedzy idiotów zwanych pieszczotliwie ludzkością.

Zasady 

Ludzie to idioci- Jest to pierwszy krok, który z pozoru może wydawać się najprostszy do zrealizowania. Też mi nowość, przecież wiesz to od dawna… Nikt o zdrowych zmysłach nie rozmyśla nad kolejnymi docinkami, żartami i uszczypliwościami, zapewne większość oprawców także tego nie robi. Nie wiedzieć dlaczego idiotów traktowałem na równi z najlepszymi pisarzami, których dorobek literacki znacznie przewyższa osiągnięcia pierwszej lesbijki Polski, zwanej też Marią Konopnicką. Z tego też powodu błędnie myślałem, iż ludzie doskonale zrozumieją czym jest prawo do godności i poszanowania drugiej osoby. Niestety homosapiens to idiota i z myśleniem nie wiele ma wspólnego. Im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie 😉

Przestałem być lubiany przez idiotów-  Przerażająca większość przedstawicieli ludzkiego gatunku traktowała Kanta jak nieudacznika oraz życiowego niedorajdę. I chyba kiedy to zrozumiałem przestałem zabiegać o względy innych. Czego skutkiem ubocznym były przyszłe zmiany. Oczywiście nie napiszę o nagłym zwrocie lecz kolejnym kroku w przemianie jaki musiałem przejść. Idiotów nie da się zadowolić, zwłaszcza gdy większość z nich cieszy się z cudzego nieszczęścia. Na poparcie tej tezy wysnuję pewną teorię iż to nasza Polska mentalność nakazuje rodakom myśleć w tak nie ludzki sposób. „Nie marudź inni mają gorzej” Czyli co, mam przestać walczyć o lepszy byt dla samego siebie, bo dziecko wychowywane przez alkoholików ma się gorzej? Musiałbym stać się taki sam jak Kantowi oprawcy, a przecież nie żyjemy po to by ktoś miał gorszą sytuację od nas… Dziś motto Kanta brzmi zupełnie nie Polsko. Nie wspominam o nagłym zwrocie od którego nastąpiła cała zmiana lecz o drodze jaką przeszedłem, by zrozumieć iż wszystkich jednostek nie da się zadowolić a zwłaszcza osób, które traktują nas z góry… Tym bardziej, że zawsze znajdzie się osoba, która zechce nam uprzykrzyć życie.

Wyznaczyłem strefę w której nie można przebywać bez wcześniejszego zaproszenia–  Zbyt dobrze znałem uczucie przytłoczenia obecnością innej osoby – nie wspomnę już o randze problemu narastającej wraz z ilością jednostek naruszających naszą przestrzeń. Wyobraź sobie, że podświadomość ze wszystkich sił stara się poinformować Kanta o problemie wysyłając odczuwalne sygnały takie jak zaniepokojenie czy też wspomniane wcześniej uczucie przytłoczenia. A ten ma w głębokim poważaniu emocje… Jestem pewien, że każda mało asertywna osoba doskonale poznała to uczucie, kiedy to broni oprawców wmawiając sobie, że to nic takiego. Największą batalię stoczyłem we własnej głowie. Przestałem wybielać idiotów przyznając się jednocześnie do problemu jakim był sam Kant.

Wszystko zaczyna się stawiając ten pierwszy krok, a w przypadku Kanta była to reguła wyciągniętej ręki. Jeżeli obecność jakiegoś zidiociałego osobnika wywołuje wspominane wcześniej uczucia sprawdzam czy mogę swobodnie rozprostować rękę. Jeżeli nie, odsuwam się na długość wyciągniętej ręki- a kiedy nie mogę tego zrobić proszę osoby naruszające moją przestrzeń o odsunięcie się. Podczas rozmów z idiotami nie muszę czuć się niekomfortowo a zbyt mała odległość dzieląca rozmawiających osobników jest przyczyną  Z czasem nauczyłem się rozpoznawać inteligentniejsze jednostki, które respektują nowe zasady. Cała reszta sama prosiła się o dość dosadne wytłumaczenie dlaczego naruszają „strefę komfortu” i dziś to oni zachowują się jak wariaci odliczający centymetry dzielące ich od kanta.

Zaczełem reagować na najmniejsze zaczepki- Jeżeli nie chcesz toczyć wielkich wojen, powinieneś wygrywać małe bitwy. O tej zasadzie mówił Maniek, to on zapoczątkował nową erę w życiu Kanta. Z perspektywy czasu cieszę się z tego kim zostałem. Gdybym mógł cofnąć czas nic w swoim życiu, bym nie zmienił wszystkie nieprzyjemności zbudowały człowieka wyczulonego na wszelakie objawy głupoty. Całą drogę potraktowałem jako mentalną przemianę w której to kant a nie ktoś obcy jest najważniejszą postacią. Mam dość wielkich wojen z tego powodu staram się nie przegapić momentu w którym żart staje się nagonką. Jak powiada Kant, z czegoś możemy żartować wielokrotnie z kogoś tylko jeden jedyny raz, bo każdy kolejny żart jest już docinką . Na szczęście i w tej bardzo wrażliwej kwestii naszym sprzymierzeńcem jest podświadomość informująca Kanta o niebezpieczeństwie.  Zanim zacząłem odpowiednio reagować na zaczepki popełniałem wiele błędów. O ile w szkole podstawowej ratowały Kanta rozwiązania siłowe tak w dorosłym życiu nie pokusiłbym się o taką ewentualność. Z czasem wszystko wchodzi nam w krew. Dzięki czemu nie muszę zastanawiać się nad reakcjami na zaczepki. Reakcje stają się naturalne i chciałbym, by takie pozostały do końca Kantowych dni.

Przestań czekać na pomoc – Zamiast stale przesuwać granicę wytrzymałości do granic absurdu postanowiłem zrobić coś szalonego. W historii ludzkości żaden idiota nie przestał nękać drugiej osoby, bo jak wiemy myśl w głowie takiej osoby nie rodzi się zbyt często. Jako przedstawiciel gatunku ludzkiego nie musiałem użerać się z idiotami zwłaszcza, że dopiero stawałem się asertywny. Z własnego doświadczenia wiem, że najlepszym rozwiązaniem jest poinformowanie o problemie oraz oddalenie się od niego. Oczywiście nie mam na myśli ucieczki z podkulonym ogonem, tak po prostu z idiotami nie warto jest dyskutować, by przypadkiem nie zniżyć się do poziomu w którym to człowiek postanowił opuścić oceany stając się tym z czym mamy na co dzień do czynienia. Upierdliwym ignorantem. Pamiętam jak pewnego dnia wpadłem na pomysł przygotowania krótkich tekścików, które skutecznie dawały do zrozumienia iż nie akceptuję nawet najmniejszych zaczepek. Jasny i konkretny sprzeciw bez jakichkolwiek cech negatywnych w tym agresji słownej.

Dystans- Niezwykle modne słowo nadużywane przez asertywne jednostki. Dystans w stosunku do siebie jest ważnym czynnikiem w życiu, jednak we wcześniejszym okresie zdecydowanie zdystansowałem się zbyt mocno, przez co odleciałem gdzieś w czeluście wszechświata zapominając, że przywilejem tym mogą cieszyć się tylko asertywne jasno określające zasady współżycia w grupie. W innym przypadku, poprzez fałszywe poczucie dystansu nie będziemy reagować na małe, niby niewinne zaczepki i stale będziemy narażeni na uciekanie do drastycznych metod takich jak zmiana pracy, szkoły czy też mityczne rozpoczęcie życia na nowo. Wielokrotnie w życiu przychodził moment, w którym Kant powiadał, skończę szkołę to wszystko się zmieni, by po chwili mówić zmienię pracę i wszystko się zmieni. Tak naprawdę nic się nie zmieniło. Do momentu, w którym nie rozpocząłem wewnętrznej przemiany.

I choć dziś, bez najmniejszych problemów, potrafię publiczne żartować na tematy związane z Kantem, to nadal pamiętam, że dystans to sztuka lecz nie przymus. Z tego powodu każdej osobie, która chce stać się asertywna odradzam jakiekolwiek próby zdystansowania, na wszystko przyjdzie czas…

Pamiętajmy, że asertywność to termin oznaczający posiadanie i wyrażanie własnego zdania oraz bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nienaruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych. Podsumowując ten niezwykle nudny i nic nieznaczący monolog Kanta – fikcyjnej postaci:  Pamiętajcie, że bycie asertywnym to nie tylko umiejętność bronienia, lecz także umiejętność nie atakowania innych… I chyba tego życzę wam wszystkim z okazji świąt i nie tylko… By wszystkim nam żyło się lepiej.

Pozdrawiam
Twój ukochany bloger
Kant 😉

Pin It on Pinterest

Share This