Jako, że kłamstwem brzydzę się od najmłodszych lat i żebym na oszukiwaniu nie został przypadkiem przyłapany, muszę poprosić nieformalne towarzystwo wzorowych ludzi, by opuściło ten blog dla dobra własnego jak i dzieci przez towarzystwo te wychowywanych…
Podobno gdzieś na świecie urodził się człowiek posiadający władzę absolutną nad solą i pieprzem, dzięki czemu posiłki dziś smakują wyśmienicie, a wygląd ich zachwyca publiczność zgromadzoną na instagramie. Jednak, jak to w życiu prawdziwym bywa, nauką tej sztuki zajęła się ukochana. Bo, jak wiadomo, mężczyźnie zbyt długo w kuchni przebywać nie przystoi.
Pierś…
Zacznijmy wszystko od momentu, w którym dowiedziałem się o przypadłości jaka dopadła ciało ukochanej, a w zasadzie jej biust. „Kochanie zauważyłam pierwsze symptomy świadczące o miopatii piersi”- Przeczytałem w wiadomości wysłanej na telefon… Po chwili doszedł drugi sms, od najlepszej koleżanki ukochanej „Tak, to pewne, twoja kurka ma miopatie mięśni piersiowych”. Jak to, piersi chore?- wypowiedziałem na głos przyciągając wzrok kierownika siedzącego obok. „Zaraz będę” odpowiedziałem naciskając przycisk wyślij. Ze znanych tylko sobie powodów człowiek pełniący mało znaczącą funkcję w firmie zakazał Kantowi opuścić miejsce pracy. Pomijając drogę formalną, zapukałem do drzwi z wielkim napisem Prezes. Podobno osobnik znajdujący się za nimi potrafił wszystko załatwić. Wbrew decyzji kierownika, a za zgodą prezesa opuściłem miejsce pracy…
Twardziel…
Wyobraź sobie, że zamiast posłuchać własnych myśli postanowiłem przemierzyć siedem pięter wykorzystując do tego celu tylko nogi. Biegiem tej wędrówki bym nie nazwał, truchtem też. Po prostu w jakiś sposób doczłapałem do wynajmowanej stancji. Kiedy tylko wszedłem do środka utraciłem kontrolę nad kończynami dolnymi potykając się o próg. Jako, że kuchnia znajdowała się na wprost starych i skrzypiących drzwi wejściowych wylądowałem u stóp płaczącej ukochanej.
-To nic strasznego- wykrzesałem z siebie podnosząc się z podłogi.
-Jestem do niczego odparła.
-Przestań przecież to tylko piersi, nic się nie zmieni – dodałem. Wtedy ukochana spojrzała na Kanta, otarła łzy i powiedziała:czy ty normalny jesteś przecież zielonej piersi do rosołu nie wrzuciłam, idiotką nie jestem. O czym ona mówi, pomyślałem i podobnie też zapytałem.
-Kancie, była u mnie Małgorzatka z weterynarii…
– Ta co zbytnio za nią nie przepadam? przerwałem ukochanej.
-Tak dokładnie ta sama i ona powiedziała, że ta kura co kupiłeś ją na targu to brojler i jej piersi nie nadają się do jedzenia, bo za szybko urosły przez co obumarły, więc je wyrzuciłam.
– No dobra, czyli twoje piersi są zdrowe?
Tak
– To dlaczego płaczesz?
-Bo jak zwykle coś popsuje, nawet rosołu dobrego ugotować nie potrafię!
– Chcesz powiedzieć, że zwolniłem się z pracy, przez kurę, która miała chore piersi. Wiesz co, nie ważne. Pozwól, że teraz zjem ten okropny rosół w samotności a później pogadamy!
Nie ma, wylałam do toalety… I znowu ukochana się rozpłakała.
Pierwsza zupa…
Nie wiedzieć dlaczego, większość osób pisząc blogi w jakiś cudowny sposób wykaowuje z pamięci błędy i wpadki jakie popełnili podczas własnego życia, choćby wpadka ta miała dotyczyć najbardziej skomplikowanych czynności takich jak wypowiedzenie „ja pierdole” podczas wizytacji na placu zabaw czy też nieudanej pierwszej próby ugotowania zupy przez ukochaną. Czego z resztą pewien być nie mogę, bo jak już zauważyliście zaszczyt degustacji ominął Kanta. Z uwagi na wielki nadmuchany balon wokół znanych i lubianych blogerów oświadczam, że w życiu najważniejszym jest mieć dystans do własnej osoby.
Jako, że lubię być przykładem niegodnym naśladowania muszę oznajmić, iż w życiu swym zaliczyłem wiele wpadek- czego dowodem jest kilkadziesiąt wpisów na blogu. Zaczynając od wkroczenia do autobusu z workiem pełnym śmieci, o których wyrzuceniu zapomniałem w drodze na przystanek, spaleniu kuchni i co najważniejsze zostałem kryminalistą palącym papierosa na parkingu podziemnym – przynajmniej tak myślałem dopóki nie okazało się, że uciekam z plastikowym koszykiem zabranym ze sklepu. Robiłem pranki zanim stało się to modne i tak, będąc jeszcze nastolatkiem, wszedłem na pierwszą nowoczesną kasę taśmową jaka pojawiła się w jednym z lubelskich sklepów, rozpoczynając tym samym lubelski bieg po sklepowej kasie -oczywiście jak na zawody tej rangi przystało przywdziałem strój biegacza z numerem 1068 przypiętym do koszulki. Kilka dni później wspólnie z kolegami postanowiliśmy zbić Kubusia… Dokładnie w południe czterech zamaskowanych mężczyzn przebranych za polskich mafiozów wbiegło do małego osiedlowego sklepiku z bronią w ręku, jeden z nich krzyknął na ziemię po czym z półki został strącony sok Kubuś. Zapomniałbym o najważniejszym, w sobotę uprawiałem stalking 😉 Taką oto wiadomość o 4:00 rano wysłał szef do Kanta „Boga w sercu nie masz, czy po prostu jesteś takim dupkiem Kancie?” – najwidoczniej bardzo mi zależało na otrzymaniu wolnego poniedziałku, skoro pod wpływem alkoholu wysyłałem 40 sms-ów do szefa z prośbą o urlop. Żeby tradycja mogła trwać pochwalcie się w komentarzach własnymi wpadkami, chociażby zakalcem 😉