Z pobudek czysto egoistycznych zakładamy różowe okulary piorące nasze mózgi w celach wiadomych. Oto jestem, zwę się starczym biadoleniem, będziesz mną karmi zarówno cudze jak i własne dzieci… Ileż można słuchać kłamliwych opowieści o nas samych, czyżby każdy dzieciak z bloku zapomniał jak wyglądały nasze podwórka?
Pod każdym artykułem dotyczącym młodzieży napotykamy przepełnione strachem komentarze – “Patrząc na obecną młodzież jestem przerażona.” “Czy młodzież się zmieni? Nie sądzę.” Część wybitnych specjalistów posunęła się dalej, twierdząc iż to gimnazja były powodem zdemoralizowania młodzieży. Na ich nieszczęście zniknęły one z map polski a wraz z nimi przepadł idiotyczny argument. Jakoby to one były powodem wszystkich problemów trapiących naszą ukochaną młodzież. Ciekawe co będzie teraz. Gry komputerowe, zabawki?
Nasze podwórka
Powróćmy do miejsca, w którym dorastał Kant, podwórko inne niż wszystkie, a jednak w każdym mieście takie samo. Ten mityczny trzepak, na którym spotykały się uśmiechnięte dzieciaki, by w kółeczku rozwiązywać problemy trapiące grupę i całe osiedle. Pokonanie drogi z mieszkania do trzepaka nie było wielkim wyczynem, lecz oddalenie się od miejsca spotkań bez obstawy kończyło się zazwyczaj srogim mordobiciem. Kiedy zostajesz przewrócony a na twoim ciele ląduje pierwszy kopniak myślisz tylko o ucieczce, a z każdym kolejnym o zemście. Kulawym krokiem docieram do odpowiedniego trzepaka. Razem z chłopakami organizujemy szybką akcję – wjazd na cudze podwórko trwający zazwyczaj kilka minut… Zapytacie dlaczego tak krótko? Nikt z nas nie posiadał telefonów komórkowych, by zebrać całą paczkę o konkretnej godzinie. Ruszaliśmy grupą jaką akurat dysponował trzepak. Dłuższe przebywanie na terenie okupowanym przez wroga nie wchodziło w grę.
Tylko nikomu nic nie mów
Kant nigdy nie odważył się wyjawić sekretów kolegom a ten, który był na tyle głupi, by to uczynić stawał się pośmiewiskiem całego podwórka. “Tylko nie mów o tym innym” – Powtórzyłem tylko Maćkowi. On miał nikomu nie mówić. Maciek, także powiedział tylko Sebie a ten także miał nikomu nie mówić itd… Często z tego powodu występowało zjawisko mordobicia wewnątrz grupy, po czym wszystko wracało do początkowego stanu. O naszej przyjaźni mógłbym napisać wiele lecz skrócę monolog do jednego trafnego stwierdzenia- Przyjaźń toksyczna.
Rodzice, każdego z nas…
Uwielbiali spokój, więc kiedy jakiś z nadgorliwych dzieciaków zapytał ojca lub matkę czy się z nim pobawi, zazwyczaj otrzymywał jedną odpowiedz ” A co, ty kolegów nie masz? Poszedł na podwórko, bo mi telewizor zasłaniasz”. Rodzicielstwo zaczynało się i kończyło na słowach “Kant, do domu! Ciemno już jest”
Nasza Klasa
Zostaliśmy podzieleni i w taki oto sposób trafiłem do pomieszczenia zwanego szkolną klasą z Mańkiem – dzieciak z wrogiego podwórka. Były sprzeczki, bijatyki lecz z czasem zostaliśmy kumplami… Tak kończyły się zaczepki w obrębie jednej ulicy. Przyjaźń ? Nic z tych rzeczy. Raczej dostosowanie się do nowych zasad. Szkoła podzieliła klasy osiedlami, naturalną koleją rzeczy były zmiany i w ten sposób bijatyki pomiędzy podwórkami przeobraziły się w małe osiedlowe wojny. Z biegiem czasu częstotliwość bezsensownych potyczek zmalała do kilku w roku. Wystarczyła mała iskra, by wybuchła bomba testosteronu zgromadzonego pomiędzy blokami: Pieniądze, dziewczyny, kradzież, wyzwiska wymalowane na ścianach itp… – Dziś każdy z powodów, dla których zamienialiśmy się w idiotów wymachujących pięściami wydaje się być błahy i pozbawiony jakiegokolwiek sensu, kiedyś tak nie było.
Coraz więcej chłopaków z pobliskich osiedli przychodziło na nasze podwórka, nie pozostawaliśmy dłużni i także okupowaliśmy cudze miejscówki. Przyszedł czas na alkohol, seks, konopie indyjskie- te wyjątkowo przypadły do gustu wybrednemu Kantowi. Zapewne część osób, która przeczyta te słowa opuści Kantowego bloga z wielkim niesmakiem. O zgrozo, to Kant wstrzykiwał sobie marihuanę?! Nie będę czytać historii pisanych przez ćpuna.- Twoja wola. Pędź niczym struś pędziwiatr pochłaniać świetnej jakości publikacje pasujące do twojego światopoglądu. Czytaj: przepadnij w czeluściach internetu.
Nasze czasy
Mijały kolejne dni na użeraniu się ze światem. Tam kogoś okradli, tu ktoś został pobity, tam ktoś podpalił samochód, tego ktoś gnębił, ta zaszła w ciąże, ten ukradł dziennik… W dobie wszechobecnej technologi i łatwego dostępu do urządzeń rejestrujących obraz, zostalibyśmy okrzyknięci marginesem społecznym. Cała Polska od morza po Tatry, od zachodu po wschód była patologią. Jak znam niechęć do Kanta, to ktoś obdarzony błyskotliwym umysłem wyrzuci z siebie kilka opowiastek jakie to jego podwórko było super, rodzicie opiekuńczy a koledzy zamiast uprawiać mordobicie rozmawiali godzinami o trawiących ich duszę problemach. Kiedy problem stawał się zbyt poważny, by młode umysły mogły go pojąć,zwaśniona młodzież ruszała do autorytetów rozsianych po całym mieście. Autorytet, zwany także nauczycielem godził zwaśnione strony. I tak oto obwieszczali – Michał dostanie uwagę do dzienniczka. Zgodnie z zasadami dobrego wychowania, nie mógł on adorować Zosi, bo ta, jakby nie patrzeć tego feralnego dnia była dziewczyną Wojtka. Kiedy to problem został rozwiązany siadaliście w kółeczku, by w spokoju porozmawiać o swoich uczuciach, przemyśleniach czy też zawirowaniach miłosnych…
Początek końca, jego mać!
Pomimo wszystkich wad jakie trapiły nasze podwórka, nie mogę powiedzieć, iż Kant miał złe dzieciństwo. Kantowe dzieciństwo było po prostu inne, dostosowane do realiów w jakich żyliśmy. Jak to mawiamy “Każde pokolenie ma własny czas” – Kantowe pokolenie przeminęło i nigdy nie wróci. Stale powtarzający się schemat, starcze biadolenie. Biadolą nasi rodzice, nasi dziadkowie, my tak biadolimy i będą biadolić nasze dzieci. Jestem ciekaw jak wyglądały wasze prawdziwe podwórka?