Zaznacz stronę

Ratunku, moje dziecko nie jest posłuszne…

Jak większość rodziców tak i Kant z Ukochaną przechodzą etap życia nazwany przez nas samych „tworzenie poczucia własnej wartości” -oczywiście poczucie to jest na etapie wczesnym przez co młody kant jest taki jak każdy widzi, czyli nieznośny… 

O matko i ojcze cudzego dziecka, czyżby Kant publicznie przyznał się przed wszystkimi rodzicami do problemów wychowawczych? Co lepsze, bloger ten chciałby zaczerpnąć wiedzy u bardziej doświadczonych, których to nazywa fajnymi rodzicami….

Dziecko powinno być posłuszne!

Tak przynajmniej twierdzą inteligentne jednostki posiadające tytuł magistra inżyniera nauk wszelakich. A skoro utytułowani dżentelmeni stwierdzają na łamach poczytnego jak na polskie realia pisma iż dzieci bić trzeba,  tak też czynić powinniśmy. Bo każdy klaps ciśnięty w pupę niemowlaka zaowocuje w przyszłości wielką miłością i dozgonną wdzięcznością. Dzieci nasze zezwolą nam na zamieszkanie w ich skromnych progach, chociażby w podpiwniczeniu domu, co byśmy się już do zimnej gleby przyzwyczajali. A nasza wredna gęba kojarząca się tylko z prymitywnymi odruchami rodem z epoki kamienia nigdy więcej nie była narażona na przypadkowe zetknięcie z promieniami słonecznymi, bo przecież starcy z ogromnymi zniżkami na okulary powinni już dawno odejść i nie przeszkadzać w życiu na planecie Ziemi…

Choć na większość zaczepek ze strony wzorowych rodziców staram się nie reagować, to obok tej jednej obojętnie przejść nie mogę. Być może dlatego, że tak jak i wy posiadam resztkę rozumu, która pozostała po kilkudziesięciu nieudanych próbach nauczenia posłuszeństwa wobec silniejszych, bogatszych i na pozór mądrzejszych od siebie. – o czym miały świadczyć nadane im tytuły przez uczelnie wyższe…

Zacznijmy wszystko od początku.

Wbrew obiegowej opinii, jakoby młody Kant był rozpieszczany przez swoich rodziców- bo przecież jedynaki muszą takie być i basta. Podobno dwulatek z kilkoma dodatkowymi miesiącami na karku  nie powinien decydować o niczym a zwłaszcza o mniej ważnych kwestiach. I tak ostatnio, gdy młody usłyszał niepokojący dźwięk wydobywający się z piwnicy rzekł do Kanta, Tato co to?. Jako dość leniwy osobnik odpowiedziałem, nie wiem, idź sprawdź.  I wtedy młody odparł, Tato jesteś duży, ty idź. Niby niedaleko pada jabłko od jabłoni, ale pomyśleć mógłbym, że młody jest bardziej leniwy od własnego ojca. Jednak w tym przypadku chcę, co więcej,  mogę wierzyć w jego naturalne skłonności do wyrażania własnego zdania, nawet gdy zdanie to jest sprzeczne z wolą ojca… Możesz się nie zgodzić z wieloma poruszanymi kwestiami na blogu, tym bardziej, że w Polsce nadal panuje przekonanie o słuszności narzucania własnej woli dzieciom, tak jakby dziecko było bezmózgim stworzeniem, którym dorośli mogą sterować niczym marionetką z racji posiadania tytułu rodzica…

Czy aby na pewno tylko dzieciom?

W Polsce nadal panuje przekonanie o słuszności narzucania własnej woli dorosłym, tak jakby dorosły był bezmózgim stworzeniem, o którego losie mogą decydować inni z racji posiadanego tytułu/stanowiska/pieniędzy… W dniu, w którym złożyłem pozew przeciwko byłemu pracodawcy usłyszałem wiele ciekawych twierdzeń i podobno z szefem miałem nie wygrać, bo jest szefem. Jak możesz pozywać pracodawcę, przecież twój szef nie złamałby prawa. On prowadzi firmę i powinieneś wykonywać jego polecenia! I chyba wtedy uświadomiłem sobie, co tak naprawdę utraciły dzieciaki zmuszane do bycia posłusznym wobec rodziców. Prawo do wyrażania własnego zdania. Już na samym początku naszego życia jesteśmy bombardowani przez tysiące idiotycznych twierdzeń, bo przecież dzieci i ryby głosu nie mają.  I nawet gdy ze wszystkich sił dzieci próbują wykorzystać najlepszy okres dla młodego i chłonnego niczym gąbka umysłu, to dorośli im na to nie pozwalają, bo dziecko z zasady jest głupie… A kiedy już z racji przeżytych lat dzieckiem być nie możemy, to i tak nic się nie zmienia, bo jak się okazuje jesteśmy i tak za młodzi, by zrozumieć na czym polega życie.

Pozwól dziecku na odrobinę samodzielności…

Wieczorem szykujemy skarpetki, rajstopki, bluzeczki wedle naszych upodobań, więc być może warto jest umożliwić dziecku wyrażanie siebie przez najprostsze czynności, podsuwając wcześniej przygotowane skarpety, by dziecko mogło zadecydować w co się chce ubrać. Robimy dokładnie to samo za co nienawidziliśmy naszych rodziców, hodujemy kolejną pożywkę, która zostanie wykorzystana na tysiące sposobów tylko dlatego, że nasze dziecko boi się zabrać głos…  Wzorowi rodzice mogą odczuć lekkie zakłopotanie, więc postaram się napisać tak, by nikt nie miał żadnych wątpliwości. Doskonałym i często praktykowanym działaniem jest posłużenie się przykładem z codziennego życia. Dokładnie od tego momentu należy uruchomić ostatnie szare komórki- w przypadku braku takowych należy skontaktować się z lekarzem specjalistą… Ilekroć odwiedzam cudzych znajomych słyszę okropne ” bo, ja tak mówię!” skierowane do dziecka zadającego pytanie  „A niby dlaczego, to ja mam odkurzać” wtedy też mózg Kanta podpowiada „to nie twój cyrk i nie twoje małpy, odpuść sobie…” I choć dość często słucham myśli, tak w tym przypadku mam gdzieś co on sobie myśli.

Słuchaj Mireczku, gdzie kupiłeś tego młodego niewolnika?

– Jakiego niewolnika?

No tego co otrzymał przed momentem rozkaz odpalenia starego odkurzacza

– To moje dziecko, trochę pyskate jest i wiesz co już sam nie wiem co mam z nim robić, w matkę się wdał…

Próbowałeś kiedyś zdjąć łańcuch z jego szyi i poprosić o pomoc?

– Jaki łańcuch, Kant ty już całkowicie oszalałeś!

Mirecku, być może zachowuję się inaczej wobec własnego dziecka, jednak żeby od wariatów Kanta wyzywać. Spróbuj kiedyś poprosić dziecko o pomoc, a jak się zapyta dlaczego ma odkurzać to odpowiedz, bo pomożesz rodzicom tak jak my pomagamy tobie w nauce…

Głos ludu…

Wielokrotnie napotykam na komentarze niezwykle zapracowanych ludzi : „Wam to jest łatwo gadać, bo macie wiele wolnego czasu. Możecie siedzieć godzinami z dziećmi i tłumaczyć, ja muszę pracować po osiem godzin i łatwiej jest wykrzyczeć bo, tak! lub dać klapsa!” I w tym momencie kantowe ręce nie tylko opadają lecz odpadają od tułowia. Choć na co dzień składam myśli w dość prosty, jak na faceta przystało sposób, to nigdy bym nie wpadł na pomysł wygłaszania takich bredni. W dodatku publicznie. Przecież żeby napisać jakikolwiek sensowny komentarz należy przeczytać treść samego artykułu, a jak się domyślam na artykuł ten zazwyczaj trafiamy przeglądając kilkanaście stron internetowych, co samo w sobie jest czasochłonne, do tego dochodzi jeszcze stałe monitorowanie co ten bloger odpisze na tak abstrakcyjny argument… Na szczęście mądry bloger nic nie odpisze, by nie tracić cennego czasu na głupoty 😉  Czym innym jest napisanie całej publikacji w odpowiedzi na komentarz – wtedy też z dumą możemy stwierdzić iż zostaliśmy zainspirowani przez idiotę. Oraz, że i tacy jednak na coś się przydają…

Proszę bardzo, oto jest i odpowiedź, przez kilka miesięcy w roku Kant zostaje zamknięty w pewnej firmie wykonując codziennie pracę po 10-12 godzin bez chwili wytchnienia. Doliczając prowadzenie bloga, przez które zalicza kolejne nadgodziny wychodzi całkiem spora liczba nadprogramowych godzin. Pomimo dość napiętego grafiku nie przeszukuję internetu w celu wyżalenia się i utwierdzania w przekonaniu, iż brakiem czasu można wytłumaczyć głupotę, bo jak zapewne się domyślasz nie jesteś sam i podobnych sobie znajdziesz tysiące. Zamiast marnować czas na kilkugodzinne posiedzenia w internetach wystarczy ruszyć dupsko i zobaczyć co twe dziecię robi. Gwarantuję, że każda minuta spędzona wspólnie chociażby na rozmowie przyniesie rezultaty w niedalekiej przyszłości- co może okazać się zadziwiające dla wzorowych rodziców. Bo czas ten możesz spożytkować na wychowanie dziecka w rodzinnej atmosferze. -Zamiast słuchać porad starca co napisał 10 mitów na temat klapsów…

Pozwól, że posłużę się przykładem z życia fotelika samochodowego, byś nie był zmuszony do nadmiernego wysiłku… Zaraz po zakupie naszego greka, graco czy jakoś tam młody postanowił zakwestionować zasadność zakupu elementu zwiększającego bezpieczeństwo podczas podróży. Po kilkudziesięciu minutach podzielonych na krótkie pięciominutowe przemówienia dotyczące samego fotelika jak i konieczności jego posiadania, młody odpuścił…  Dodam, że dziś dziecko to cieszy się na widok fotelika, jak nasz pies bydlak na widok smyczy. Choć jeszcze czasami pokłóci się ze swoim siedziskiem, to i tak bycie nieznośnym trwa znacznie krócej niż na samym początku… Morał z tego taki: im więcej czasu poświęcasz dziecku tym więcej masz wolnego 😉

I ostatni już przykład, tym razem z Kantowego dzieciństwa, potwierdzający wcześniejsze doniesienia- Pamiętaj, że kwitując wszystkie nastroje i pomysły dziecka słowami „To głupie” sprawisz, że twoje dziecko będzie robić głupie rzeczy;) Takie jak skoczenie z balkonu mieszczącego się na pierwszym piętrze z parasolem w ręku… Z własnego doświadczenia wiem, że łatwiej jest poświęcić pięć minut dziennie na wytłumaczenie konsekwencji takiego skoku niż kilka miesięcy na rehabilitacji dziecka. Na sam koniec chciałbym zapytać o coś ukochanych czytelników zgromadzonych przed monitorami. Jakie znacie sposoby na relaks dla rodziców podczas zabaw z dzieckiem. Młody już nie chce słyszeć o zabawie w sen, chowanego – kiedy to tata chowa dziecko w szafie i udaje, że szuka…

Pin It on Pinterest

Share This