Wielkie przewodniki po rodzicielstwie mówią nam – Kantowi i ukochanej. jak ważną istotą jest nasze dziecko. Młody człowiek jeszcze przed opuszczeniem macierzy uznawany jest za tego co ustanowi nowy porządek świata, tylko dlatego, że urodził się w mieście…
Zapewne każdy mieszkaniec wsi po przeczytaniu tego artykułu wybuchnie niczym „Ahmed the Dead Terrorist” i wiecie co, macie ku temu powody, bo większość z was jest tanią podróbką ludzi takich jak Kant i wszystkich jemu podobnych. Tak bardzo upodobniacie się do znienawidzonych przez was mieszczuchów, że zatraciliście własną tożsamość…
Place zabaw
Nowy styl życia wywiera w ludziach chęć posiadania, kupujemy wszystko nie zdając sobie sprawy jaką krzywdę wyrządzamy własnym dzieciom. Zwłaszcza tym wychowywanym na wsiach. W miastach dzieciaki posiadają place zabaw na których uczą się życia w społeczności, rozwiązywania problemów, pracy w grupie i innych tych wszystkich cech odróżniających nas od zwierząt. Inwestuje się w dzieci, które wracając ze szkoły mają możliwość pobawienia się razem, na pobliskim placu zabaw a kiedy ten się znudzi wsiadają na rowery, by ścigać się na nowych ścieżkach rowerowych, mogą też pograć na boiskach lub po prostu posiedzieć na ławkach.
Pech chciał, że jakiś bardzo zazdrosny Romek postanowił udowodnić mieszczuchom jaka to jego wieś jest wspaniała. Od tego momentu każdy posiada własny plac zabaw z basenem, boiskiem i trampoliną. Wszystko ogrodzone tak żeby sąsiedzi mogli podziwiać lecz nie dotykać… Najsmutniejszy w tym wszystkim jest jednak widok dziecka, przypominającego chomika zamkniętego w kolorowej klatce z atrakcjami. Na szczęście część dzieciaków posiada instynkt samozachowawczy i kiedy tylko mogą ukradkiem uciekają na jedyny otwarty plac zabaw zrobiony przez człowieka ze wsi – szwagra numer dwa.
Nie będę się rozpisywał z jakim niezadowoleniem rodzice innych dzieci przyjęli brak ogrodzenia u szwagra. W dodatku do dziś większość z nich nie potrafi pojąć z jakich powodów kilka opon, dwie bramki, trampolina i jedna kura przyciąga niczym magnes okoliczne dzieciaki. Wyrazem niezadowolenia społeczeństwa jest oburzanie się na własne dzieci „W domu masz większą trampolinę a jakoś skakać na niej nie chcesz”. Naprawdę nie wierzyłem w opowieści szwagra, a jednak wszystko co mówił było prawdą… Polska wieś umarła…
To nie wielkość placu zabaw ma znaczenie
Tylko ilość bawiących się na nim dzieci…
Ze wsi do miasta…
Uwierzcie Kantowi, nie każdy znajomy ze wsi był odludkiem, większość doskonale odnajdowała się w nowym otoczeniu. Tylko nieliczni ci wychowywani w zamkniętych podwórkach nie potrafili dostosować się do otaczającego świata. I wiecie co, nie potrafią chyba do dziś. W ostatnim tygodniu spotkałem jednego ze szkolnych odludków w sklepie- nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie stojąca obok matka wybierająca obciachowe ciuchy dla swojego ukochanego synka… Przyzwyczaiłem się do opadania szczęki, na widok rodziców odwiedzających swoje nastoletnie dzieci kilka razy w tygodniu tylko po to, by zrobić zakupy. Rozumiem przywiązanie do wsi oraz problem z zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu. Jest to zupełnie normalne i dotyka zarówno osoby przeprowadzające się z miasta na wieś jak i te przenoszące się ze wsi do miasta…
Z miasta na nową wieś…
Dziś polska wieś to tylko tysiące trampolin i basenów zamkniętych na małych podwórkach, dzieciaki nie wiedzą jak zachowywać się w grupie kilkunastu osób, nie mówiąc już o samodzielnym poruszaniu się po mieście a nawet własnej wsi. Polskie wsie umierają, z nieznanych powodów rodzice zamiast wychowywać dzieci na wsi, wychowują wiejskie dzieciaki… Pamiętam jak w dzieciństwie cieszyłem się na każdy wakacyjny wyjazd na wieś, czułem się tam naprawdę wyjątkowo, poznałem wielu wspaniałych ludzi. Szkoda, że Młody Kant przez złego Romka, któremu tak bardzo spodobały się place zabaw, nie będzie miał już takiej frajdy z wyjazdów na wieś, bo nowa wieś jest bardziej miejska niż samo miasto.
Wszędzie występuje zjawisko zamkniętych dzieci, codziennie skazywanych przez własnych rodziców na mieszkanie w chomiczej klatce. Jednak tylko miasta starają się zwalczać patologię tworząc nowe miejsca spotkań dla najmłodszych. To głównie z tego powodu dzieciaki wychowane w metropoliach będą miały większe szanse na lepszy start w przyszłości i to zarówno decydując się na pozostanie w mieście jak i przeprowadzkę na wieś. Obawiam się, że w przyszłych latach jeszcze bardziej pogłębimy przepaść pomiędzy miejskimi a wiejskimi dziećmi, głownie za sprawą mieszczuchów przeprowadzających się na wieś, oni to dopiero postawią wielkie płoty…